niedziela, 5 lutego 2017

Śląsk i patologia

Siedzę sobie i głaszczę kota.
Janek otwiera drzwi i wchodzi, ale nie ten, kogo się spodziewałem, tylko ten drugi,
- O - mówię zdumiony. - A gdzie Mateusz?
- Tłumaczy - wyjaśnia tamten i siada.
- Wziął się za pracę??? - Janek jest kompletnie zaskoczony.
- Się tłumaczy. Z faktur - wyjaśnia tamten. - Ja za niego. Kojarzy mnie pan chyba?
- Nie - mówię i głaszczę kota.
Tamten jest speszony.
- Radomir jestem.
- Trudne imię - wzdycham. - Minister mi się skarży - wskazuję głową Janka - że niszczycie środowisko.
- On! - Radomir krzyczy w uniesieniu. - To ja się powinienem na niego skarżyć! Morderca przyrody! Wy wszyscy tacy sami! Miała być dobra zmiana! A wy co? Tak, jak poprzednicy, konsumujecie żubry! Sam widziałem jego wczoraj w restauracji sejmowej jak zamawiał!
- Co zamawiał? - pytam.
- Dwa żubry zamówił i skonsumował!
- Widziałeś pan kiedyś żubra? - wtrąca się Janek. - W życiu jednego bym nie zjadł, nie mówiąc o dwóch!
- Ale zamawiał pan!
- Zamawiałem! Ale nie carpaccio tylko piwo!
Zasłaniam się kotem, żeby nie było widać, że się śmieję.
- No dobrze - mówię wreszcie. - Zaprosiłem tu pana, choć właściwie Janek powinien z panem porozmawiać. Jak można być tak nieekologicznym?
- Że co? - Radomir zdziwiony.
Janek się rozpala. Mówi o pozyskiwaniu drewna, produkcji papieru...
- Do rzeczy - irytuję się, bo kot zaczyna mi się wyrywać.
- ...a wy to wszystko od razu buch do śmietnika! - konkluduje Janek. - Zero szacunku do matki natury!
- A, to o to chodzi - Radomir kiwa głową. - Cieszę się, że panowie to zauważyli9. To pokazuje, że nasza akcja ma sens.
- Tylko co chcieliście przez to pokazać? - pyta Janek.
- Chcieliśmy pokazać wasz agresywny język. Jego miejsce jest na śmietniku. To tam powinny trafić takie sformułowania jak... - i tu Radomir patrzy na mnie - ...jak "na Śląsku jest najwięcej patologii". To powiedział pan, panie prezesie.
Głaszczę kota.
- No tak, ale wyrwał pan moje słowa z kontekstu. A był to kontekst niezwykle ważny. Ja to mówiłem w Sosnowcu.
- Przecież to właśnie Śląsk!
- I widzisz Janek, z geografii też są kiepscy - sięgam po kartkę. - Ale niech będzie. Przekonał mnie pan. Cofnę swoje słowa. Za drzwiami są dziennikarze. Niech im pan to odczyta z łaski swojej.
Radomir czyta kartkę. Czekam czy się zorientuje. Nie. Wstaje, otwiera drzwi, błyskają flesze. Czyta głośno.
- ...po długich i usilnych namowach przychylam się do zdania pana Radomira... Nie można mówić, że na Śląsku jest największa patologia. Ona jest największa wszędzie!
Oklaski.
Radomir zamyka drzwi.
- No i widzi pan? - mówię. - To nie było takie trudne, prawda? Dziękuję panu. tobie, Janek, też. Weź mi tu przyślij ministra rolnictwa. Muszę z nim pomówić o żywcu.
- Ohoh0! - ożywia się Radomir. - Znowu o piwie?
- Nie, proszę pana, o wieprzowinie.
Janek wychodzi i zabiera tamtego ze sobą.
Siedzę sobie i głaszczę kota.  Nie wiem, dlaczego ludzie nie lubią polityki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz